09-13.03.2020
Galeria Rotunda UAP
100 / 100 – sto wystaw na sto lat UAP
Budynek A, Al. Marcinkowskiego 29
Joanna Imielska
Archeologia z mojej szuflady
W 2019 roku pojawił się kolejny wątek zanurzony w moim „czasopisaniu”, nazwałam go Archeologią z mojej szuflady, spotykają się w nim różne czasy, przestrzenie i pamięci.
Dawne przedmioty, drobiazgi ważne i nieważne zamieszkują zakamarki domu, szaf, półek, szuflad, leżą cicho, ukryte dla moich oczu, nieobecne w mojej pamięci, oczekują na ten właściwy czas, aby się ujawnić. Zamieszkałam pośród tych „osieroconych rzeczy” i nawiązałam z nimi „współpracę”[1]. Czy naruszam prywatność dawnych właścicieli, gdy korzystam z ich mebli, jem z ich talerzy, zaparzam herbatę w porcelanowych dzbankach, gdy czytam pozostawione przez nich listy, dokumenty, książki, dotykam pamiątek, oglądam albumy ze zdjęciami, na których przedstawione postaci często ujawnione są w otoczce intymności? I chociaż mogłabym podążyć za słowami Katarzyny Kędzierskiej, że: „rzeczy to tylko rzeczy. Mogą być piękne, mogą być użyteczne, mogą mieć moc przywoływania wspomnień, ale to nadal tylko rzeczy. Nie będą mnie kochać ani się ze mną przyjaźnić”[2], to jednak bliższe jest mi stwierdzenie: że „człowiek jest potrzebny rzeczom, ale też one jemu. Ludzkość zaczyna się z rzeczami; zwierzęta nie mają rzeczy, zauważa francuski filozof Michel Serres. „[…] Więc rzeczy – wehikuły pamięci – zinwentaryzowane i zabezpieczone, trafiają do nowych właścicieli albo rozpadają się tu, na miejscu – każda inaczej, zależnie od materii, z której je stworzono”[3].
Przedmioty po latach nabierają szczególnej wartości. Nawet w najprostszych i z pozoru nic nieznaczących ukryte są jakieś zadziwiające piękno, okruchy życia, jakaś cząstka osoby, która je wykonała lub używała, zapach nienależący do tu i teraz, kolor zżółkniętej kartki, patyna, rdza… Każdy z nas na swój sposób tworzy „swoistego rodzaju indywidualne muzea i archiwa. Pozbycie się ich budzi lęk przed zubożeniem własnego Ja”[4].
Kolejna odsłona Archeologii z mojej szuflady zawarta jest w słowach Zbigniewa Herberta, że trwałość przedmiotów przypomina nam naszą nietrwałość, i w wersach Wisławy Szymborskiej: „Korona przeczekała głowę / Przegrała dłoń do rękawicy / Zwyciężył prawy but nad nogą / Mój wyścig z suknią nadal trwa”[5].
To prawda, że przedmioty potrafią przetrwać ludzi, ale to właśnie ludzie nadają im sens i dlatego opuszczone przez ludzi, zostają tego sensu pozbawione, chyba że zostaną na nowo przygarnięte i otoczone opieką. Wszystko, czym się otaczamy, czego dotykamy, każdy przedmiot „jest od swoich początków w nieustannej przemianie, w każdym ułamku sekundy inny, stwarzany na nowo, niepodobny do siebie samego sprzed chwili. Że jak pisze w Pierścieniach Saturna W.G. Sebald – «nic nie ma stałości. Na każdej nowej formie kładzie się już cień zniszczenia»”[6].
Pragnę wydobyć z chaosu rzeczy odnalezionych te najważniejsze dla mnie, poznać ich historię, ale również nadać im nowe znaczenia, nowy sens, obdarzyć „nieskończonym potencjałem zmiany”[7], poprzez najnowsze prace chcę stworzyć moje własne opowiadanie o bliskich mi ludziach i miejscach „do trwań jej niegdysiejszych mieszkańców dolepiam moje trwanie, na ich śladach odciskam swój ślad – tworzę teraźniejszość dla tych, którzy nadejdą po mnie. Każda teraźniejszość bowiem, czy obecna, czy przyszła, twierdzi francuski archeolog Laurent Olivier, «składa się zasadniczo z palimpsestu wszystkich trwań z przeszłości, które zostały zapisane w materii»”[8].
Dáša Lasotová
Archeologia według Joanny Imielskiej
Do ważnych tematów twórczości Joanny Imielskiej należy refleksja o naturze czasu. Czas tematyzuje ona zarówno w planie osobistym, jak i w kontekstach szerszych, które obejmują też sfery medytacji, cykliczności, archetypiczności. Autorka nie tylko dotyka czasu w tematycznym planie artystycznych realizacji, ale odgrywa on u niej także istotną rolę w samym procesie twórczym. Wyraźnie to widać w linijkach ręcznie pisanych tekstów, w liniach tuszem kreślonych koronkowych rysunków, w tysiącach dotknięć tego pismo-obrazkowego stenogramu (na przykład 24 godziny, 2010; Czas na ogrody, 2011; Mleczna droga, 2016; Ostrava, 2017 i inne). W tym miejscu proces twórczy i jego temat łączą się w jedno.
W zbiorze prac, które artystka zatytułowała Archeologia mojej szuflady, otwiera ona przed nami swoje prywatne archiwum, które – jak można domniemywać – zawiera stare listy, dziennikowe zapiski, notatki, rękopisy stworzone przez nią i jej bliskich. Jednak nie prezentuje ich w celu umożliwienia zwykłej lektury, czego można by oczekiwać po archiwum. Przedstawia fragmenty – pismo, słowa albo same sylaby, a czasem i nawet mniej, bo te notatki ukrywają swoją treść w spiralnych kształtach muszli, w wykrawanych reliefowo kompozycjach ze starych zeszytów. Reliefy te tworzy z przestrzennie składanych form. Jej koncept, mający swoje źródło w dziecięcych papierowych zabawkach „piekło niebo”, gra z tajemnicą wpisaną w znaczenie tych tekstów.
Imielska przetwarza papier o różnym stopniu zżółknienia i różnej jakości, arkusze w najróżniejszy sposób liniowane i dokumenty zapisywane na gładkich kartkach. Rękopisy wykorzystuje przy tworzeniu kompozycji płaskich, ale też układa je w warstwy aż do powstania delikatnego, płytkiego reliefu. Splata w jedno paski tekstów pisanych różnymi przyborami piśmienniczymi: piórem i ołówkiem, paski, które wyraźnie przywołują proces cięcia dokumentów w niszczarkach, a następnie – ich rekonstrukcji.
Artystka wykorzystując stare dokumenty, sięga po techniki kolażu, prolażu, rolażu, warstważu, chiasmażu, które opisał Jiří Kolář w swojej książce Słownik metod. Skrzydlaty osioł[9].
Niepowtarzalność zgromadzonego materiału u Imielskiej bierze się z cech jakościowych, wieku i charakteru papieru użytego zarówno jako materiał, jak i jako nośnik treści i znaczeń tych dokumentów oraz rękopisów.
Związki takiej koncepcji z czeską tradycją można dostrzec w twórczości Josefa Hampla i Karla Adamusa. Hampl[10], twórca oryginalnej techniki zszywanych kolaży, wykorzystywał w pracy swoją osobistą korespondencję. Tworzył wielkoformatowe kolaże, których elementy – listy, koperty i kartki pocztowe – przytwierdzał do podłoża za pomocą maszyny do szycia. Adamus[11] rękopiśmienne zapiski wykorzystał choćby w obrazie Lekce z poezie II. Notował pomysły na przebitkowym papierze, odkładając je następnie do pudeł. A później porwane i zgniecione układał w ramach obrazów. Powstały w ten sposób obraz jest – podobnie jak u Imielskiej – jednocześnie czytelny i nieczytelny.
Redefinicja, jakiej Joanna Imielska poddaje te odnalezione dokumenty i zawartą w nich informację, ciąży ku obiektowi, poddaje ich treść desemantyzacji i konstruuje nowe odczytanie. Dla niej samej ten proces archeologicznej pracy i ponownego odkrywania tego, co zapomniane, może nie tylko otwierać drogę do miejsc dawno nieodwiedzanych, ale także odkrywać nowe i głębsze znaczenia sytuacji oraz związki, które ewokuje dotyk rzeczy i ręcznie zapisywane słowa.
Czytelnicy tych jej na nowo komponowanych tekstów mogą się poczuć sprowokowani do badania własnej pamięci i myśli w nadziei na nowe rozpoznanie tego, co minione.