Przejdź do treści

Dom moich dziadków w Bystrzycy Kłodzkiej był duży i zawsze niewykończony. Jak większość przesiedlonych rodzin z trudną drugowojenną historią babcia i dziadek odczuwali pewien rodzaj niestabilności związany z poczuciem braku wpływu na los, który po prostu się przydarza. Nigdy nie wyremontowali łazienki, całe życie, jak mówiła babcia, mieszkali na walizkach. Próbowali wyjeżdżać, emigrować, kontynuując przekaz pokoleniowy wędrowania za lepszym jutrem. Cała moja rodzina zaczynała gdzieś, z kimś od nowa, często zmuszona do nauczenia się nowego języka i przystosowania do nowej/innej rzeczywistości. 
Projekt Splątani wyewoluował z projektu Patchwork, który był poświęcony uchodźcom. Na wielkoformatowych płótnach pojawiły się kontury wysp greckich, barwne jak egzotyczne ptaki. Dominował kolor pomarańczowy – ostrzegawczy i wykorzystywany w materiałach do produkcji kamizelek ratunkowych. Co sztuka może powiedzieć o tragedii zatonięcia ludzi, którzy podążali do lepszego świata, do kolorowych wysp greckich – dla wielu synonimu ratunku i dobrobytu. Ślizgamy się po powierzchni zdarzeń, przyglądając się im za pośrednictwem szklanego ekranu, jesteśmy widzami, coraz bardziej obojętnymi…
Splątani to projekt wchodzący w osobisty wymiar. Do tworzenia obiektów używam swoich rzeczy. Wiążę je w tobołki, które kojarzą mi się z pakunkami naprędce konstruowanymi przez ludzi opuszczających w pośpiechu swoje domostwa. Moje pakunki gotowe są do drogi w niewiadomym kierunku. Jest ich dużo, na pewno będę zmuszona dokonać selekcji, nie da się zabrać ze sobą wszystkiego, a może nawet nie powinno, tak jak i wspomnień, których nadmiar ciąży. Motanie tobołków sznurkami i włóczką, łączenie ich ma wymiar, w jakiś sensie, terapeutyczny. Sznurek powoduje, że rzeczy nie rozpadają się, jest jak wątek w fabule literackiej. Jednocześnie jego kolor (sznurka), jaskrawy, narzucający się, nawiązuje do kamizelek ratunkowych i sygnałów ostrzegawczych, do Patchworka.
Ważnym elementem projektu są również obiekty fotograficzne, ich barwa przyciąga i działa jak znak ostrzegawczy – znak drogowy. Powierzchnia prac jest gładka i odbijająca światło, utrudnia wpatrywanie się w obraz, jednocześnie uwodzi swoją galanteryjnością. Fotografie są jak dobrze skrojony news prasowy, w którym media przedstawiają rzeczywistość tak, jak chcą, niejednokrotnie przekłamując ją. Są też odpowiedzią na potrzeby współczesnego odbiorcy, który preferuje, takie przynajmniej  można odnieść wrażenie, przyglądanie się niewygodnym wiadomościom z dystansu i za pośrednictwem „różowych okularów”. Temat migracji i ludzkiej śmierci z tym związanej jest czymś, czego Europa nie chce widzieć. Obiekty fotograficzne to przedstawienia fragmentów kamizelek ratunkowych, które poprzez zastosowaną technikę stają się tylko pięknymi i bezużytecznymi przedmiotami.
Sonia Rammer

 

  • Autor: Piotr Grzywacz
  • Opublikowano: 28.09.2019, 18:14
  • Ostatnia edycja: 01.10.2019, 19:12