Galeria Rektorat im. Zenona Polusa
ul. Licealna 9, Zielona Góra
wernisaż: 12.04.2024, godz. 13:00
Serdecznie zapraszam w imieniu artystek i artystów na wernisaż wystawy pt. Echo rzeczy, który odbędzie się w piątek, 12.04.2024 r. o godz. 13:00 w Galerii Rektorat w Zielonej Górze.
Echo rzeczy to kolejna odsłona cyklu pt. Oko na rysunek, tym razem odnosząca się do przedmiotów i rysunku jako specyficznego sposobu przyglądania się i obrazowania ludzkiej rzeczywistości.
Kuratorka: Katarzyna Klich
Artystki i Artyści biorący udział w wystawie: Natalia Brandt, Diana Fiedler, Paweł Flieger, Jerzy Hejnowicz, Alicja Jeziorecka, Katarzyna Klich, Ewa Kulesza, Sławomir Kuszczak, Ada Jurczak-Łowkis, Hanna Łuczak, Adam Nowaczyk, Mikołaj Poliński, Paweł Polus, Maciej Przybylski, Marcin Salwin, Jarosław Szelest, Zbigniew Szot, Sebastian Trzoska
Czy echo to ulotny, stopniowo niknący dźwięk w przestrzeni, który jak odbicie w „gabinecie luster” Jeana Baudrillarda powtarza sam siebie niemal w nieskończoność? Odbicie odbicia, wobec którego pierwotna rzeczywistość przestała być istotna? Patrząc z tej perspektywy na rysunek – jako przedstawienie świata, które odbija samo siebie w niezliczonych fragmentach i konfiguracjach – kwestia wiernego odwzorowania staje się złudna czy wręcz niemożliwa, jak syzyfowa praca. Powstaje rzeczywistość, która uwolniła się od swojego pierwowzoru i staje się realna sama w sobie. Bo nawet jeśli rysujemy twarz innego człowieka, to kogo i co tak naprawdę rysujemy? Czy na pewno tę tylko widzialną rzeczywistość zewnętrzną, spojrzenie tej osoby, czy tę wewnętrzną, to, co widzi nasze oko, to, jak my spoglądamy, co właśnie przez nas widziane i w ogóle możliwe dla nas do zobaczenia? Może rysunek to jakieś „żywe lustro”, lustrzane odbicie nas samych.
Skoro nie tylko to, co słyszymy, ale również to, co widzimy, uzależnione jest od fal, od stopnia odbicia lub pochłaniania światła, to może sami jesteśmy swojego rodzaju statkami, podwodnymi łodziami wyposażonymi w sonar, które wysyłając sygnał, mierzą odległość, określają kształt, formę, szukają znaczenia, by napotkany na swojej drodze przedmiot umiejscowić jakoś w przestrzeni i czasie, w jakimś wewnętrznym własnym porządku. Lecz z drugiej strony – czy same przedmioty nie są po prostu swoistymi ekranami, które wyświetlają nas samych, nasze pragnienia, pożądania, utraty, przeszłość i teraźniejszość. Może są echem nas samych, wszystkiego, co się w nas rozgrywa. Może skłonność do wytwarzania i gromadzenia rzeczy jest nieodzownym atrybutem człowieka. Rzeczy, towarzysze ludzkiego istnienia – czy jesteśmy w stanie zobaczyć je takimi, jakimi są naprawdę, wyrwać z kontekstów, w których istnieją? Przedmioty – symulakra rzeczywistości, rzeczywistości pamiętającej, osobistej, codziennej, a także tej odartej z troski. Rzeczy, które ukazują nicość i przemijanie.
Wokół nas wiele jest przedmiotów, które nie przykuwają naszej uwagi, traktujemy je niemal jako naturalny element krajobrazu. Mijamy je na co dzień, a wciąż pozostają anonimowe, obce, nierozpoznane, nie rozumiemy ich mechanizmów ani przeznaczenia. Przedmioty, obiekty, maszyny, które poprzez swoją fizyczność zmieniają aspekty przestrzeni, tworząc w niej swojego rodzaju pęknięcia, wyrwy, luki, fałdy, sprawiając, że powstają miejsca bez miejsca, spoza ludzkiego doświadczenia. Przedmioty, których nawet nie widzimy, wielkie maszyny wiszące nad naszymi głowami… Wysłyłamy je w galaktyczną przestrzeń, coraz dalej, choć jeszcze sami do tak daleko nie dotarliśmy, teraz związane z nimi dźwięki i obrazy unoszą się rozproszone, żyją własnym życiem w tej odległej przestrzeni. Wobec całego uniwersum kosmosu pozostają jednak małe, nic nieznaczące, niczym gwiezdny pył czarnych obłoków Wielkiej Szczeliny. Odległe i niedostępne nam są jednak nie tylko maszyny w kosmosie, ale paradoksalnie także te znajdujące się bardzo blisko, tuż w zasięgu oka i ucha. Niewidzialne, drobne mechanizmy telefonicznego głośnika, kamery podglądające nas nieustannie, przyglądające się zarówno nam, jak i temu wszystkiemu, co widzi nasze oko, słyszące nasze wypowiadane myśli, a za chwilę jeszcze te niewypowiedziane, mikrochipy ukryte w zakamarkach telefonu czy maszyny, fragmenty materii bezpośrednio instalowane w nasze i zwierzęce ciała. Rzeczywistość przedmiotów, która staje się ważniejsza niż my sami, a od której być może już się nie da uwolnić.
Katarzyna Klich