Wernisaż: 14 marca 2024, godz. 19.00
Czas trwania wystawy: 14 marca do 19 kwietnia 2024
Galeria Biura Wystaw Artystycznych Powiatu Pilskiego
Piła, ul. Okrzei 9/2
Na ostatnim płótnie Bogdana Wegnera widnieją trajektorie łuków. Duży format wymagał siły, kondycji. Mimo zwątpień, udało się go ukończyć. Mniej tu szerokich pociągnięć pędzla, szpachli, więcej szczegółów, wynikających z chęci uchwycenia wizji. W katalogu wystawy „Pszczelim okiem”, która odbyła się w Muzeum w Szreniawie, Tata umieścił komentarz: Gniazdo… miejsce dorastania, uczenia się świata, dom rodzinny. Stąd się wychodzi, ale i wraca. To w naturze ożywionej także legowisko, ptasie gniazdo, ale również barć, pasieka, ul. Odloty i powroty.
Dla Niego pierwszym portem był Czempiń. Dla nas trojga takim miejscem stał się dom w Mosinie.
Między orzechem a jałowcem Tata ustawiał krzesło. Stąd obserwował obraz oparty o ramę trzepaka. Czasem za Jego plecami stawała Mama.
Malował latem. Wtedy było mu dobrze, ciepło. Wśród krzaków, trawników rodziły się egzotyczne miraże, Zatoki Perskie, Złote Letargi, Babilony. Ich zręby wyprowadzone były z linii znajomych dachów, płotów, gałęzi. Malowane w naturze, z jej kapryśną aurą, hartowały się, uodparniały na potencjalne „warunki ekspozycyjne”.
Potem pojawił się Krzysztof, spontaniczny, energiczny, z podobnym rozumieniem malarstwa. Czekaliśmy na jego powroty z plenerów. Siadaliśmy przed pośpiesznie ustawionym szpalerem płócien. Zaczynały się dyskusje, pojawiały charakterystyczne „malarskie” gesty, wyciąganie dłoni, mrużenie oczu. Niektóre z obrazów, na życzenie Taty, zostawały dłużej, by można było obcować z bezdrożami, jakże polskimi, jasnymi jak po przelocie jeźdźców.
Tata i Krzysztof, malujący w plenerze… Jeden nie opuszczając domu, drugi, co rusz, zrywając się w trasę.
A w pokoju na piętrze moje papiery rozsypane na podłodze. Wrażliwe na wilgoć. W oczekiwaniu na moment, gdy staną się wobec siebie chmurą, drogą, zaoraną ziemią. Łączone wtedy i przytwierdzane do deski. Brane pod rozwagę.
Pejzaż najważniejszy, jedyny. Jego tutejszy konstrukt widoczny w napięciach ziemi i nieba. Nurtujący, poruszający, nie dający spokoju. Temat nieskończony.
Linie biegną w głąb terenu, by znowu się spotkać. Gdzieś między orzechem, jałowcem, gdzie tyle wspólnych rozmów, intensywnego patrzenia. Bo jeszcze niedawno tak było. I będzie nadal. Musi być.
Natalia Wegner
21.02.2024