Ciało pożyczone od kosmosu
Prezentowane prace powstały podczas realizowania potrzeby wielowymiarowego kontaktu ze środowiskiem naturalnym.
tekst: Marta Węglińska i Ewa Mrozikiewicz
Uważasz się zapewne za wyrafinowaną istotę – i z pewnością nią jesteś – ale wiedz, że składasz się z mnóstwa pierwiastków i związków, które niegdyś były odpadami, a następnie zostały ponownie przetworzone. Nie przejmuj się, dotyczy to każdego z nas.[1]
Marta
Środowisko naturalne, zachodzące w nim procesy, ciągłe przemiany, miejsca najdziksze, najmniej przekształcone przez działalność człowieka – są podstawą dla mojej twórczości. Naturę obserwuję z wielu perspektyw – biologii, geologii, religii, filozofii, kultury. Jednocześnie wiedzę tę zestawiam z dość osobistym, indywidualnym podejściem, w którym dominują intuicja i wielozmysłowe doznawanie rzeczywistości.
Spędzam dużo czasu w terenie, podróżuję sama, pieszo bądź rowerem. Słucham, obserwuję, dotykam, oddycham, czuję – wszystkie zmysły aktywizują się dość szybko, wystarczy znaleźć się samej w środku starego lasu czy gdzieś w ciemnym skalistym wąwozie. Nie spieszę się, zwykle zatrzymuję się na długo w wybranych miejscach, przyglądam się wszystkiemu, od nieba aż do ziemi. Czasami siadam i nie mogę oderwać wzroku od paproci, wody, mokradła, jakiejś skały. Innym razem praktykuję qigong, powolne gesty ciała i skupienie się na oddechu podczas ćwiczeń pozwalają mi jeszcze głębiej odczuwać przestrzeń naturalną. Powstaje wtedy dość nietypowa, wielowymiarowa mapa, którą oddaję pamięci mojego ciała.
Miejsca dla mnie szczególne stają się inspiracją i bohaterami obrazów oraz filmów. Praca z i nad nimi jest jakby ich przedłużeniem, a może bardziej zakrzywionym rozciągnięciem w czasie. Proces malarski jest dla mnie czymś w rodzaju medytacji z miejscem – z którym pracuję na danym obrazie. Stan zawieszenia, innej koncentracji, jednoczesne bycia w obrazie i w krajobrazie.
[1] Curt Stager, Ze szrotu powstaleś, https://przekroj.pl/nauka/ze-szrotu-powstales-curt-stager
Curt Stager – ekolog i badacz klimatu w Paul Smith’s College w stanie Nowy Jork
Ewa:
Na malowanych mozolną techniką akwarelową obrazach widzimy przyrodnicze krajobrazy, z którymi Marta związana jest emocjonalnie, połączone są one z przedstawieniami ludzkich ciał. Artystka tworzy dzieła bezpretensjonalne, autentyczne i estetycznie wysublimowane. Na pracach człowiek, wkomponowany w środowisko naturalne, jest z nim w zmysłowym kontakcie. Artystka skupia się na detalu: stopy stoją na kamieniu, ręka wynurza się z wody, ludzkie kończyny mieszają się niczym korzenie. Pokazuje także erotyczną intymność: ciało ustępuje i mięknie pod naciskiem ręki kochanka, para zespala się podczas miłosnego uniesienia.
Bliskość z naturą i bliskość fizyczna między ludźmi jest wyraźnie podkreślona, także przez postawę Marty wobec życia oraz jej szczerą fascynację środowiskiem naturalnym. Myślę, że podobnie jak ja, zakochała by się ona w stworzonych przez Mariję Gimbutas teoriach dotyczących kultury panującej w Starej Europie[1]. Antropolożka w swoich badaniach snuje wizje pokojowego społeczeństwa, które żyło nie tylko w zgodzie z naturą, ale stworzyło wokół niej głębokie sacrum. Wyznawana była Wielka Matka, która otaczała ludzkość opieką zapewniając żyzność ziemi i obfite zbiory. Najważniejsze bóstwo było wówczas wszechobecne w otaczającym świecie, sensualne i materialne, nie zaś odległe, zimne i zaklęte w teologicznym umyśle niczym późniejszy, chrześcijański Bóg Ojciec. Śmierć wiązała się z powrotem do łona bogini i ponownym połączeniem z wszechrzeczą, nie była zatem tak przerażająca, jak znamy ją dziś. Ludzkość nie czekała na zbawienie i rozgrzeszenie, gdyż obecność człowieka na ziemi już była obcowaniem z najświętszym elementem, nie zaś karą za niecne postępy. Natura była podstawą do tworzenia kultury i religii, czczona niczym dzisiejsze kościoły. Ludzka intymność była wtedy nieobarczona grzechem, a święta i oczywista niczym seksualność natury wokół. Jednym z moich ulubionych bóstw czczonych także poprzez seksualne gesty i rytuały jest wschodniosłowiańska Mokosz. Jej imię pochodzi od rodzimych wyrazów mokry i moczyć (prasłowiański *mokrъ-), związana jest z kultem wilgotnej ziemi, zwana czasem Wilgotną Panią. Mokosz była utożsamiana z żyzną, brzemienną i rodzącą plony ziemią. Zwyczajowo szeptało się zatem do ziemi swoje przewinienia i marzenia, wiosenną ziemię traktowało się z szacunkiem niczym brzemienną kobietę – nie wyrywało się traw, nie orało, nie można było jej uderzać, wbijać kołków, a nawet padać na ziemię. Aby zapewnić urodzaj oraz podkreślić ważność zakopywało się w ziemi ofiary, kobiety i mężczyźni obnażali swoje genitalia prosząc o obfite zbiory z pól, symulowano lub odbywano też stosunki płciowe mające zapewnić pomyślność. Nie było w tym nic obscenicznego, gdyż jedność z naturą nadawała tym czynnościom głębszy sens, a ich obrzędowość zapewniała miejsce w sferze sacrum. Tego typu seksualne obrzędy związane z kulturą i tradycją Serbii wymienia Marina Abramović w wideo Balkan Erotic Epic z 2005 roku, które, jak możemy przeczytać w opisie pracy, jest przejawem potrzeby kulturowej zmiany punktu widzenia na temat seksu[2]. Mam wrażenie, że prace Marty również o taką zmianę postulują, stawiając znak równości między ciałami ludzkimi i ciałami ziemskimi, czyli środowiskiem naturalnym, podkreślając seksualność jako źródło wszelkiego życia w ogóle.
[1] określenie dotyczy neolitycznej Europy, a najwięcej śladów przedstawiających kulturę Starej Europy pozostało na Malcie, Krecie i Bałkanach.
[2] źródło: https://archive.org/details/Balkan-Erotic-Epic
Co sekundę w każdej komórce twojego ciała rozpadają się tysiące niestabilnych izotopów węgla. Część z nich wzięła się z promieniowania kosmicznego, które potrafi zmienić azot w atmosferze w węgiel-14. Część to skutek rozpadu niestabilnych minerałów znajdujących się w ziemi. Reszta zaś to skutek termojądrowych eksplozji z okresu zimnej wojny.[1]
Marta:
Idea makro i mikrokosmosu zakładająca istnienie odpowiedniości między wielkim i małym światem (występowanie analogicznych praw i zasad), jest drugim wątkiem, który pojawia się na wystawie. Woda, powietrze, ziemia, skały, roślinność funkcjonują tu w bezpośrednim zestawieniu z ciałem człowieka. Wspomniana koncepcja obecna już od czasów starożytnych, występuje w różnych kulturach, m.in. słowiańskiej, jak i bardziej odległej – jawajskiej, co miałam okazję obserwować, mieszkając przez dłuższy czas w Indonezji, w mieście Yogyakarta. Więź człowieka z kosmosem i bliżej ze światem przyrody funkcjonuje tam w dawnych jak i aktualnych wierzeniach oraz duchowych praktykach. W Yogyakarcie kosmologia i rytuały wynikają m.in. z usytuowania między potężnymi żywiołami – Oceanem Indyjskim a Wulkanem Merapi. W prezentowanym na wystawie filmie Tendency to Collapse narracja wywodzi się z tradycyjnej opowieści, w której książę Panji i księżniczka Candrakirana uciekając przed wrogami, skrywają się w tropikalnym lesie. Przyroda daje im schronienie, bohaterowie wtapiają się dosłownie w zieleń, przez co w następstwie sami nie mogą się rozpoznać.
[1] Curt Stager, dzieł. cyt.
W moim odczuciu praktyka artystyczna w dobie kryzysu klimatycznego powinna wskazywać na źródła problemu, z jakim aktualnie się mierzymy. Bez zrozumienia powodów (oddzielenie człowieka od natury; przeciwstawność kultury i natury), trudniej jest efektywnie wprowadzać zmiany w traktowaniu środowiska naturalnego, tak by były one czytelne dla społeczeństwa.
Prezentowana na wystawie postawa nawiązuje do terminu głębokiej ekologii (deep ecology)[1], nurtu stworzonego w latach 70. przez norweskiego profesora Arne Naess. Teoria ta łączy aspekty filozoficzne ze sferą uczuć, duchowością i codzienną aktywnością. Zakłada konieczność zadawania pytań: o przyczyny kryzysu klimatycznego, jak chcemy żyć, zgodnie z jakimi przekonaniami chcemy postępować. Na poziomie ideologicznym podstawą głębokiej ekologii jest przekonanie, że człowiek jest częścią ziemi, a nie oddzieloną od niej jednostką, do czego bezpośrednio nawiązuje tytuł mojej wystawy.
[1] https://dzikiezycie.pl/archiwum/1997/kwiecien-1997/czym-jest-gleboka-ekologia